Stuff do obczajenia

14 lutego 2012

Podróż w nieznane.



 Limbo to inaczej otchłań. Sfera piekła zarezerwowana dla osób nieochrzczonych czyli głównie dzieci. Jest formą przejściową. Czyśćcem przez który podróż może wprowadzić zatraconego do raju. Dzieci, piekło i podróż. Wszystkie te aspekty zawierają się w tytule wydanym w 2010 roku przez duńskie niezależne studio "Playdead". Sami twórcy określają rozgrywkę jako "próby i śmierć". Idealnie zarysowując jej typ.


 Mroczny las, dotknięciem budzimy dwa okrągłe punkty leżące w szuwarach. Lęk. Po chwili wiemy, że to oczy a z trawy wyłania się cienisty zarys głównego bohatera. Chłopiec. Nie wiemy gdzie, jak, i po co się tu znalazł. Groza. Oddane zostają nam do dyspozycji cztery akcje. Poruszanie się w lewo bądź prawo, skok oraz możliwość przesuwania przedmiotów. Tylko tyle. Prostota przypomina nam platformówki z lat 90ych. Okazuje się, że oprócz etapów zręcznościowych tytuł wymaga od nas ruszenia głową. Zagadki jakie przyjdzie nam rozwikłać są genialne w swej prostocie. Jednak rzadko jesteśmy w stanie wpaść na rozwiązanie nie wpadając w sidła śmierci. A do niej musimy się przyzwyczaić. Każda lokacja by ją przejść musi najpierw odebrać nam kilka żywotów. Oswajamy się z śmiercią. Staje się kołem, które może potoczyć nas dalej. Próby i śmierć.

 Limbo to nie tylko wciągająca jak bagno mechanika rozgrywki ale również sposób ukazania świata. Monochromatyczna grafika i enigmatyczny drugi plan potęgują uczucie wyobcowania. Wspaniale namalowane tła tajemniczego lasu i upadającego zmechanizowanego miasta przywodzą na myśl niemiecki ekspresjonizm filmowy. Czyli niemy, czarno biały horror. Do tego należy dodać świetną animacje i fizykę. Szczególnie w momentach śmierci. Dopieszczono ją. Można zginąć na naprawdę wiele sposobów. Limbo to też muzyka. Szczątkowy ambient przeplatany nagłym mocniejszym industrialem potrafi podnieść ciśnienie nawet przy tak skromnym obrazie. A może dzięki niemu. Na pewno skleja całość niczym pajęcza sieć.

 Limbo rzuca cień na branżę gier video. Zarabiając 7 i pół miliona dolarów pokazuję jak bardzo liczy się w dzisiejszych czasach artystyczne podejście do tworzenia. Kłania się starszym graczom i puszcza oko do młodych. Jedno jest pewne, tytuł absorbuje. Każdego. Kto usiądzie obok Ciebie na kanapie gdy w ciemnym pokoju będziesz rozwiązywał zagadki i przeżywał, wsiąknie w Limbo. Naprawdę Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz