Stuff do obczajenia

24 lutego 2011

Rzecz o czerwonym objawieniu

   To stało się na imprezie. Takiej normalnej, zwykłej, gdzie się siedzi przy konsoli i obala paletę browarów we dwóch. Siedzielismy razem z baxem i miętosiliśmy pada od PS3. Na ekranie przewijał się: Uncharted, Force Unleashed II, God of War III, Enslaved, Dead Space 2. Wszystko fajnie, dynamicznie, była rozwałka i pożoga. Lecz to nie miała być normalna impreza. Tego wieczoru spłynęło na mnie objawienie. Przyszedł do nas czerwony zwiastun miodności i staroszkolnego gameplay’u. Jak go poznałem? Dzięki odpowiedniej dawce promili nabrałem odpowiedniej perspektywy i dystansu. Mój mózg, wycieńczony trwającym świętem ku czci Bachusa właściwie nie pracował, lub robił to absolutnie bez wdzkięku. Normalka. Młóciłem w „killerskie” gry, przeciwnicy padali jak muchy, a ja coraz bardziej się nudziłem. Objawienie nadeszło zupełnie niespodziewanie. Braciak zarzucił: „A widziałem Mariana Galaxy? Pokażę Ci!”. Odpalił przyczajone cicho w kącie Wii i po chwili przyszedł do nas zwiastun miodności i staroszkolnego gameplay’u. Na naszych michach pojawił się uśmiech. …

Marian niszczy. Bardziej niż Nathan, Kratos, Starkiller, Monkey i Issac razem wzięci. Zabija ich naskokiem, po czym biegnie po kolejną gwiazdkę…

moon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz