Kończąc dzisiaj pierwszego Uncharted'a - wiadomo inna to kwestia gdyż un nie jest rpg'iem ale przygodówką-akcji - widać drogę w którą podąrzają dzisiejsze killery. Szybka, bezstresowa(chociaż czasami.I.), piękna, brutalna, rozwałka. Rozpierducha na całego. Zajebiste to oczywiście. Karmimy się obrazami nie z tej ziemi ale skomplikowanie tytułu woła o pomstę do nieba. Gry się teraz bardziej przeżywa. Gracz wczuwa się w postacie, historie i brnie jak taki tępy ogór przed siebie skręcając czasami w lewo, czasami w prawo. Porównajcie sobie pierwszego Silent'a z nowym Shattered Memories. O zgrozo. Skąd to się bierze? Trudniej jest zaprojektować bardziej skomplikowaną pozycje czy kozackiego fpsa, którego się przebiega i która pozycja bardziej rajcuje? Hah, te dwa pytania są zbędne. Gdyż najważniejsze jest, która się lepiej sprzeda. Sorry, ale rynek rozwija się w kierunku jakim sprzedają się gry. Gdyby CoD 4 nie sprzedał się w takim nakładzie może nie byłby standardem auto-healing a gdyby nie fenomen Res 4 quick-time'y wcale nie byłyby tak popularne.
Faktem jest ze to gracze determinują kierunek rozwoju w jakim podąrzają producenci. Oczywiście oni też mają wiele do powiedzenia i szukają niszy albo świeżego podejścia- ot taki nadchodzący "Journey". Wszystkie te zabiegi mają na celu uprościć rozgrywkę, ukłon w stronę każuali. Z kolei upraszczanie jej doprowadza do szalonych filmowych akcji w każdej najnowszej produkcji. Dobrze to czy źle? Oceńcie sami. Jedno jest pewne i na un tego doświadczylem. Przy tak natężonej akcji, szybkich levelach i auto-save co chwila, trudno się oderwać od gry. Tak jak od dobrego filmu. Trzeba go zobaczyć do końca. Teraz.
najfajniesze gry to byla contra i mario. tam wiedziales gdzie musisz isc i zabijac co sie rusza. tam to dopiero byla szybka akcja :D
OdpowiedzUsuń